poniedziałek, 19 marca 2012

Celtyckie zielenie

Loreena, kobieta o boskim głosie. Chyba nie jest to, jakby się wydawało, dobra reklama, bo krocie kobiet ma cudowne głosy, którymi dotykają dusze ludzi wrażliwych, ale na inne stwierdzenie o tej wczesnej godzinie mnie nie stać. Wczorajsza noc i wieczór minęły pod znakiem mojej ostatnio ukochanej celtyckiej damy i jej według mnie, najpiękniejszej pieśni Dante's Prayer. Może to nie będzie oryginalne z mojej strony, ale zawsze, kiedy słucham jej, wyobrażam sobie niczym niezmącony lot nad wrzosowiskami i klifami Zielonej Wyspy. Zawsze mnie też ciągnęło w takie rejony naszej planety. Nie ukrywam, Loreena sprawia, że moje poczucie estetyki wzrasta do poziomu kosmicznego, a gdzieś w głowie roi się marzenie o nieskrępowanej wolności. Do tego dochodzi miłość do kobz, fletów i innych dętych, które w muzyce celtyckiej tworzą coś w rodzaju must be. Uwielbiam wręcz słuchając Loreeny, zapalić świece, kadzidła, otulić się kocem i wyzbyć poczucia skrępowania.
Dla Was, na cały dzień, niech Wam szmaragdowa karma służy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz