Kiedyś, jak będę starą, niedołężną kobietą, chciałabym mieć w sobie tyle zapału, by opowiedzieć o swoim życiu w stylu Johnnego Casha. Nie słuchałam go nigdy. Ostatnio, bardzo wybiórczo. I to nawet nie dlatego, że sam napisał ten genialny kawałek, ale dlatego, że w jego ustach Hurt brzmi tak boleśnie prawdziwie i jednocześnie dobitnie szczerze.
Johnny rozliczył się, gitarą, ze sceną, z przyjaciółmi, kobietami, pryjaciółmi. A ponieważ jesień służy refleksjom, mnie też zebrało się na pewne myśli.
Wizyta w domu nakłoniła mnie do przesłuchania jeszcze jeden raz tego kawałka. Wróciły pewne twarze, wspomnienia, chwile, utrapienia i ten niedarty urok lat, kiedy wydawało mi się, że nie będę nigdy taka sentymentalna i drobiazgowa.
Johnny śpiewa starczym głosem, ale moje myśli były młode i lotne. Wyobraziłam sobie, że też tak pięknie się rozliczę pewnego dnia.
I wróciłam do zakrzyczanego miasta bogatsza.
A Wam jak się kojarzy Hurt? W ogóle..?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz