piątek, 9 listopada 2012

Muzyka filmowa część kolejna

Po długaśnej przerwie, na kolanie skrobię notkę, gdyż zabiegana znowu się stałam niemiłosiernie, a dni ubywa, noce się dłużą no i piątek. Kolejna odsłona dnia dzisiejszego, postanowiłam, że będzie bardzo, ale to bardzo różnorodna. I przydługawa, jak mniema, z racji tematu. 

Osobiste życie - wiedzie się, a owszem. Górkowato było, ale jak to zwykle bywa, wszystko znalazło się u szczęśliwego kresu wyrzeczeń i pora podelektować się wolną chwilą. 

Jesiennie. Za oknem, za szybą, w domu też. Dzisiaj, ponieważ nie posiadam bliżej sprecyzowanego planu na wieczór postanowiłam odkopać kilka perełek z OST - czyli muzyki filmowej. 

Ostatnie dni obfitowały raczej w krwisto-psychodeliczne klimaty, jakie sączyły się z mojego telewizora, tudzież głośników, w związku z tym przypominam film pt. "Czerwony Smok". Datowany na wczesny 21 wiek (matkoicórko jak to brzmi!), genialna kreacja Anthonego Hopkinsa wcielającego się w tudzież niezrównoważonego, acz bardzo inteligentnego doktora Hannibala Lectera. Kto oglądał " Milczenie Owiec" i " Hannibala" ten wie, że ów bohater lubuje się w ludzkich wnętrznościach podawanych na różne sposoby na wykwintnych kolacyjkach. Temat jakże mroczny i złowieszczy, zmusza mózg do mielenia tych okropności okrytych nonszalancką grą aktorską, kreacją nie do podrobienia wręcz, ale i muzyką. Wstrząsającą, niespójną, acz piękną. Howard Shore skomponował dawkę ekscytacji, niepokoju i piękna.  Dla niewtajemniczonych w trylogię o szalonym doktorku, polecam film: "Hannibal: Po drugiej stronie maski". (Hannibal Rising). Link: tu 
Można by było osobne rozdziały pisać nt. tego filmu. Ale osobiście uważam, że sama historia, jak i postać Hannibala, dość uczłowieczonego, należy spożyć w towarzystwie dobrego wina wieczorną porą, kiedy dzieci poszły dawno spać, a w brzuchu nie burczy. :) 



Skoro jesteśmy przy filmach grozy, ostatnio miałam okazję obejrzeć podobno oklepany film "Constantine" o egzorcyście. Przyznam, temat chwyta za struchlałe trzewia, daje do myślenia, a co najlepsze - nie pozostawia pustki emocjonalnej. Muzyka wbija w fotel, zwłaszcza przy głośnikach 5.1. Duży ekran, zgaszone światłą i buuu, straszy pod wyrem. Nie wspomnę już o efektach specjalnych, które jak na ten czas, świetnie zagrały z całością opowieści. Nie zdradzam więcej...



Innym filmem, który wniósł mnie na wyżyny myślowego katharsis było dzieło o tytule: "Wyspa Tajemnic  z niegdyś przesłodzonym L. DiCaprio. Muszę przyznać, że od Incepcji, której też poświęciłam wątek na tym blogu, aktor stał się większym obiektem moich zainteresowań  Facet ma wyczucie do filmów, scenariuszy, postaci jakie gra. Film oparty na schizofrenicznym wyobrażeniu człowieka, jego tułaczce po labiryntach własnej osobowości roztrzaskanej o chorobę, budzi tyle samo współczucia, co strachu. 
Przepięknie harmonizowana muzyka Maxa Richtera wplata się w fabułę miękko, nie przeszkadzając, a jedynie dodając smaku. 



Obejrzyjcie wszystko. Jeśli wiedzieliście, może macie jakiś swój komentarz? Ja dzisiaj poszperam za dobrym tytułem... 



1 komentarz:

  1. Wreszcie jest przejrzyście :)Łatwiej będzie się czytało ;). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń