wtorek, 18 czerwca 2013

Florentyna i Maszyna

Nie mogę się odkleić od pewnej rudowlosej pani, która skradla moją wyobraźnię i porwała na kilka dobrych miesięcy. Towarzyszyła przy czytaniu porno dla mamusiek, czyli 50 Twarzy Greya. Cokolwiek można powiedzieć na temat tej książki, jednak mnie wciągnęła. Trylogia ma swój sens. Ale nie o tym dzisiaj.
Florence + The Machine zawładnęła moim umysłem na dobre. W tej muzyce jest wszystko. A szczególny dramat symfoniczny sprawia, że ledwo oddycham porażona pięknem. Wdech - mam Ciebie w sobie, wydech - nie znikaj. Takie to poważnie niepoważne. Chciałabym umieć tak pięknie mówić o niespełnieniu jak ona. Chciałabym tak mocno krzyczeć, kiedy jest ku temu wyraźny powód. I mieć za sobą chór, który będzie mi wtórował. Jednak od dawna ani nie gram, ani nie śpiewam. Pewna epoka zakończona niesukcesem. Pewnych rzeczy się nie wróci, choć żyją w pamięci jak nigdy przedtem i nigdy potem. 
Brutalny zjazd w dól, taki oczekiwany, taki piekielnie prawdziwy. Mimo wszystko, wdzięczność. wytchnienie. Dziękczynienie.
Muzycznie mnie obezwładnia, chociaż nigdy tak do końca jej nie poznałam. To mi przypomina wszystkie te rzeczy, które mogłam, a nie zrobiłam. Jakiś bilans wewnętrzny, chociaż dawno poprawiany innym kolorem. Jakieś wrażenie starzenia się duszy. Malo mnie wznieca, a przynajmniej do momentu, kiedy jej nie poznałam. Piękno tkwi w nieszczęściu. A ja już wystarczającą ilość czasu przelałam na nieszczęśliwości.
Podróż do wnętrza siebie dala mi ukojenie. Zawsze jednak jakaś część tego cierpienia będzie obok. Przypominać. Dawać nadzieję, bo ta umiera ostatnia ze wszystkiego. 
Ta muzyka to staranie się bycia kimś lepszym, silniejszym, mądrzejszym. Tego chcę. 


2 komentarze:

  1. A sprawdzałaś kiedy The Knife albo Fever Ray? Czy po prostu nie ta liga? ;>

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kubo, oczywiście, że słucham i kibicuję Fever Ray :D nie miałam jednak czasu tutaj o nich napisać, ale zainspirowałeś mnie :D z The Knife niedawno też się poznałam lepiej :)

    OdpowiedzUsuń