Lato nieśmiało zagląda w moje niedokońca umyte okna (obiecuję sobie od tygodnia je umyć), więc i muzycznie pochylam się ku dźwiękom, które łączą w sobie naturę i spokój. Zaplanowałam wakacje z T., czeka mnie prawdopodobnie nawał pracy, więc staram sobie umilać czas muzyką kojącą ucho.
Dzisiaj zdecydowanie za gorąco, by częstować Was jakimś hardcorem, ale postanowiłam pochwalić się niebanalnym znaleziskiem z youtuba.
Projekt o nazwie rockettothesky jest co najmniej dziwny. Urokliwy cienki sopran pomieszany z elektroniką przesiąkniętą jednak akustycznymi gitarami. Podoba mi się na tyle, że na stale od pół roku mam go na playliście w telefonie (smartfonie, chyba). Wracam do niego po dniu pełnym pracy i zmęczenia. Ale cała płyta pt. Madea zdaje się być dziwnym, przyjemnym wynalazkiem.
Utwory rockettothesky przypominają wędrówkę po lesie. Zapach mchu, grzybów, rosy i sosen. Świeżość! Przypomina mi troszkę dokonania Tori Amos, chociaż trudno znaleźć tutaj tak poetyckie wariacje. Na pewno jest niebanalnie, spokojnie i leśnie.
Utwór Grizzly Man ma przepiekny klip, a niska blondynka z wystylizowanymi włosami, kica sobie po polanach i strumieniach. Więc z tym utworem pojadę nad jezioro i będę czerpać energię z zieleni.
Smacznego po południa!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz